Muzeum Stutthof w Sztutowie nie było stroną w procesie, który niedawno został umorzony w Münster, dlatego moja wiedza na ten temat pochodzi wyłącznie z doniesień medialnych. Choć posiadam własne zdanie, to uważam że byłoby dalece niestosowne komentowanie decyzji innych organów, szczególnie zagranicznych. Wspomnę jedynie o rozczarowaniu.
Niemieccy prokuratorzy odbyli na terenie Muzeum Stutthof wizję lokalną, przedstawiliśmy im sposób funkcjonowania i założenia obozu koncentracyjnego, jego obiekty i urządzenia. Osobiście wykluczam możliwość, by jakikolwiek strażnik służący w KL Stutthof na wieżach wartowniczych nie wiedział co się działo w obozie.
Gdy proces rozpoczynał się, miałem nadzieję, że sprawiedliwość dosięgła po latach sprawcę zagłady. Byłby to dobry znak dla Ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych i ich rodzin, że oprawcy będą sądzeni. Miał być także sygnałem dla sprawców, że nawet mimo ich sędziwego wieku, zbrodnie nie ujdą im płazem. Ten sygnał miał mówić wyraźnie: „nie możecie spać spokojnie”.
W sposób oczywisty rodzi się pytanie, dlaczego sprawiedliwość upomniała się o nich tak późno? Nie znajduję powodów i nie podzielam tych, które znam by usprawiedliwić taką opieszałość w sądzeniu zbrodniarzy. Kara nie może być zemstą, ale uważam, że każdy członek załogi obozów koncentracyjnych – bez względu na rolę i funkcję – jest winny niedoli ofiar, którym zadawano śmierć i ból oraz odzierano z godności. Stąd moje rozczarowanie.
Piotr Tarnowski