Polecenie usunięcia z Pomorza do końca lutego 1940 r. wszystkich napływowych Polaków i Żydów wydał 30 października 1939 r. Komisarz Rzeszy do Spraw umacniania Niemczyzny, Reichsführer SS Heinrich Himmler, a 8 listopada tego roku na konferencji gauleiterów w Krakowie sformułowano w tej sprawie wytyczne niemieckich władz centralnych. Albert Forster w zarządzeniu do kierowników powiatowych wydanym 5 grudnia 1939 r. określając kogo należy ewakuować z okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie na końcu stwierdził, że:
W żadnym wypadku nie wolno wydalać osób, o których można przypuszczać, że z rasowego punktu widzenia są ewentualnie do pozyskania dla niemczyzny. Kierownicy organizacji powiatowych odpowiadają za sporządzenie listy osób, które mają być ewakuowane. Aby uniknąć niesprawiedliwości w stosunku do zasiedziałych sprzed 1919 roku, którzy znaleźli się na listach do wydalenia, powstanie komisja, rozstrzygająca wątpliwości, czy dana osoba ma być wydalona, czy też nie.
Organizację deportacji ludności z Pomorza Heinrich Himmler zlecił wyższemu dowódcy SS i policji, Richardowi Hildebrandtowi, jako „pełnomocnikowi komisarza Rzeszy do Spraw Umacniania Niemczyzny” w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie. 26 listopada 1939 r. Hildebrandt zapowiedział w Bydgoszczy konieczność usunięcia z Pomorza 10 000 Polaków i Żydów, gdyż spodziewano się przybycia 10 000 Niemców z Wołynia.
Pierwsze transporty więźniów do Übergangslager Riesenburg rozpoczęły się w grudniu, przed świętami Bożego Narodzenia, 1939 r. Kolejne transporty rodzin polskich z Gdańska, Gniewu, Pelplina, przybyły do Prabut w styczniu, lutym i w marcu 1940 r. Tu również kierowani byli więźniowie obozu Stutthof (Zivilgefangenenlager Stutthof).
Jednym z więźniów obozu w Prabutach jako małe dziecko był Rajmund Głęmbin. Rajmund Głembin wspominając losy swojej rodziny, pisze, że wraz z matką Gertrudą Głembin i siostrą trafił do obozu Riesenburg w grudniu 1939 r. Ojciec Rajmunda, Paweł Głembin był znanym działaczem polskim w Wolnym Mieście Gdańsku. Należał między innymi do Polskiego Związku Zachodniego, Gminy Polskiej związku Polaków w Gdańsku, Towarzystwa Byłych Wojaków, Ligi Morskiej i Kolonialnej, Katolickiego Stowarzyszenia Mężów, Polskiego Stowarzyszenia Pracy, a wiosną 1939 r. został skierowany do pracy na stacji granicznej w Szymankowie w celu przygotowania kolejarzy na wypadek niemieckiego ataku. W chwili wybuchu wojny Paweł Głembin był szczególnie poszukiwaną osobą przez Niemców. Cała rodzina została aresztowana wieczorem 31 sierpnia 1939 r. w mieszkaniu w Domu Polskim w Nowym Porcie i umieszczona na noc w pobliskim komisariacie. W krótkiej notatce przesłanej do Muzeum Stutthof Rajmund Głembin zapamiętał ten moment:
Z mieszkania naszego przy ul. Oliwskiej 35 c (dawne koszary) w Nowym Porcie zostaliśmy zabrani tak, jak staliśmy. Nie wolno nam było nic zabrać. Przedmioty i wyposażenie mieszkania nieprzydatne Niemcom wyrzucone zostały na plac przy śmietnikach. Zlecenie na ich wywóz na śmietnisko miejskie otrzymała jedyna w Nowym Porcie firma spedycyjna - Joseph Meyer. Jego żona była kuzynką mojej matki. Tenże Meyer, choć zatrudniał kilkadziesiąt osób, osobiście przejrzał wywożone z koszar "śmieci". W ten sposób narażając się zabezpieczył do końca wojny część dobytku moich rodziców, jak również obraz Matki Boskiej Częstochowskiej oraz różne paramenty liturgiczne z polskiej kaplicy w koszarach. Obraz ten aktualnie znajduje się w kościele św. Jadwigi w Nowym Porcie.
Warunki bytowe w obozie były bardzo ciężkie. Więźniowie głodowali [wspomina Rajmund Głembin]. Dorośli dostawali dziennie ćwierć, a dzieci jedną ósmą Komissbrotu, czyli ciemnego, twardego i kwaśnego chleba foremkowego. W obozie każdemu przydzielono pracę. Mężczyzn zatrudniono do prac w gospodarstwie rolnym, które należało do obozu, w gospodarstwach rolnych niemieckich bauerów oraz w mieście. Do obozu przyjeżdżali okoliczni właściciele ziemscy i wybierali spośród uwięzionych osoby do pracy: Szczęście mieli „wypożyczeni” Grossbauerom do pracy przy omłotach – opowiada pan Rajmund – choć praca była szczególnie ciężka i „nagradza” stekiem wyzwisk, to mieli przynajmniej co jeść. Młodsze dzieci wysyłane były do pobliskiego lasu do zbierania chrustu na opał.
Osoby znające język niemiecki, zatrudnione zostały w kancelarii obozowej, co umożliwiało swobodniejsze poruszanie się po obozie. Kobiety mające małe dzieci, pracowały na terenie zakładu – w kuchni obozu, pralniach, przy szyciu worków. Dzieci do lat siedmiu pozostawiono przy matkach, starsze dzieci musiały przez około 3 miesiące uczęszczać do szkoły niemieckiej, gdzie przez kilka godzin uczono je języka niemieckiego.
Pod koniec stycznia 1940 r. rozpoczęły się wywózki rodzin na roboty przymusowe do Niemiec, tylko w kilku przypadkach niektóre osoby „urlopowano” z obozu, jednak z zakazem powrotu do miejsc zamieszkania i nakazem meldowania się w miejscowej placówce Gestapo.
Z obozu w Prabutach nie wolno było wysyłać żadnych wiadomości, jak również po jego opuszczeniu nie wolno było przekazywać żadnych informacji o obozie. Po wywiezieniu na roboty przymusowe rodziny, za pobyt w obozie, otrzymały rachunki, wystawione przez władze obozu Riesenburg. Koszt dzienny pobytu każdej osoby, w tym także małych dzieci, obliczono na 75 Pf, a koszt wywózki na roboty przymusowe wyniósł po 5 RM na osobę
Obóz Übergangslager Riesenburg Westpreussen funkcjonował do połowy 1940 r. Jak wynika z dokumentów dotyczących przesyłania przebywających w nim osób na roboty przymusowe do Niemiec, nadzór nad nim sprawował pełnomocnik Komisarza Rzeszy do Spraw Umacniania Niemczyzny, wyższy dowódca SS i policji Richard Hildebrandt. Na tzw. „przeszkoleniu” w pierwszych miesiącach 1940 r. przebywało w nim około 600 osób, łącznie mogło przejść przez obóz około 1400 osób.
Dzięki staraniom władz Miasta i Gminy Prabuty oraz Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Prabuty-Riesenburg, 8 maja 2018 r. w Prabutach, w miejscu, w którym w latach 1939-1940 funkcjonował obóz przejściowy dla ludności polskiej, odbyła się uroczystość odsłonięcia upamiętnienia obozu. Losom przetrzymywanych w nim rodzin, w tym małych dzieci, poświęcone jest krótkie opracowanie dziejów tego obozu.
(oprac. D. Drywa, zdj. W.Leszczyński)