List Ignacego Janiaka
13 marca 1945
Moi najukochańsi!
Dziś upłynęło pół roku, jak jestem od Was przez długi okres czasu, a jednak jak szybko upłynęło. Przez ten okres czasu wiele żeśmy przeżyli. Wy, jak przypuszczać mogę, chyba przetrwaliście tę zawieruchę wojenną szczęśliwie i przebywacie wszyscy zdrowi i razem na starym miejscu zamieszkania. Ja właśnie znajduję się w samym kotle wojennym. Dzień w dzień zbliża się hałas wojenny, a nie wiemy nic, co z nami zrobią. Do szczęśliwych się zaliczyć możemy, że zostaliśmy przydzieleni do fabryki. Inni, zmuszeni do wędrówki, przypłacili nieraz swoim życiem [...] A niektórzy może już są na wolności, bo tam, gdzie mieli pójść, już jest zajęte przez armię czerwoną. Czekanie nasze na rezultat, to gorsze jak co innego. Co dzień nadchodzą rozmaite wiadomości, dobre i złe, a to tak męczy. Jesteśmy jednaj dobrej nadziei, że wszystko się dobrze skończy i wnet będziemy na wolności i wrócę do Was.[...]
25 marca 45 r. rano
Dziś palmowa niedziela. Śliczny słoneczny dzionek. Skowronki śpiewają, natura budzi się ze snu do nowego życia. Jak mi to wszystko przypomina nasz domek, ogródek, nasze bory. Jak bym chętnie z Wami dziś na przechadzkę poszedł nad wodę!
W niewoli dopiero ceni się straconą wolność. Oczekujemy na nią dzień po dniu. I Wielkanoc pewno przyjdzie, a my będziemy zawsze jeszcze na starym miejscu. Issbaner, Kuzimski i Glińscy może już są w domu? Jestem zdrów i dobrej nadziei, że i ja wnet do Was wrócę.
Z nastaniem dobrej pogody ożywiło się życie w powietrzu. Ruch wielki, ptaszków pełno. Wszystkie jednak ciągnie w stronę Gdańska. Nam jakoś Bogu dzięki, dają spokój. Wieczorami niebo pięknie iluminowane. Z daleka ładnie to wygląda, ale tam na miejscu straszne rzeczy się dzieją.
Ostatnie czasy powtarzają mi się wciąż nie dobre sny. Zawsze Was widzę w jakimś nieszczęściu. To znów głów Wam doskwiera, nie mam gdzie mieszkać, źli ludzie Wam dokuczają itp. Ma jednak nadzieję, że na odwrót, powodzi się Wam nieźle i li tylko na mnie czekacie.
Dziewuchy nasze pewno już panny w całej pełni, a Irka pewno goni powoli swoje starsze siostry. Co to będzie za uciecha, jak Irka mi znów wszystkie tajemnice zdradzi. Ile do opowiadania będzie po tak długim czasie!
25.3.45 r. wieczorem
Po południu byliśmy na przechadzce w lesie i nad morzem. Lasy przypominały mi nasze lasy w Osiu. Nad morzem ślicznie, cieplutko – tylko daleko nad Gdańskiem ciemne chmury dymu i ciągły grzmot dział, bomb. Daleko na horyzoncie jakiś większy statek wojenny, który od czasu do czasu zanurza się w dymie armatnim, a w powietrzu fala za falą samolotów pędzących na Gdańsk, na ten tak kiedyś dumny Gdańsk, a dziś odczuwający sam na własnym ciele skutki wojny.
Wielkanoc 1 kwietnia 45 r.
Święta Wielkanocne nadeszły i znów nadzieje nasze zawiodły. Myśleli my być w już domu: a tu?
Dziś już poniedziałek. List rozpocząłem wczoraj, ale jakoś nie mogłem pisać. Wczorajszy dzień świąteczny był smutny i bardzo denerwujący. Smutny bo z dala od Was. Denerwujący na sam przód przez samo czekanie, poza tem całe popołudnie mieliśmy naloty. Siedzieliśmy więc w schronach. Podczas pierwszego nalotu byliśmy jeszcze wszyscy na kwaterze, ja drzemałem sobie na łóżku. Jedna kula przeszła przez sufit, druga uderzyła w ścianę. Noc mieliśmy spokojną. Spałem dobrze. Co dziś – jutro nam przyniesie?
4 maj 45 r.
Jestem zawsze jeszcze na starym miejscu. Oczekujemy końca wojny. Dnie są ciężkie i bardzo denerwujące. Mam jednak nadzieję, że wnet się to skończy i do Was wrócę.
(dd)
(Fragment listu napisanego w KL Stutthof przez Ignacego Janiaka do rodziny)